tag:blogger.com,1999:blog-24267084758269538272024-03-22T03:43:31.311+01:00Najmłodszy Kustosz NiedyplomowanyNajmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.comBlogger59125tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-52044094920993407762016-01-05T22:25:00.000+01:002016-01-05T22:25:16.116+01:00Nastał Nowy Rok!<br />
A poniżej pojawi się lista postanowień noworocznych (tych niezrealizowanych i tych na ten rok).<br />
<a name='more'></a><br />
A tak naprawdę to żartowałam. W tym roku też nie będzie żadnego obiecywania co to ja nie zrobię w 2016. Sami dobrze wiecie (przynajmniej ci najcierpliwsi:), że do najsystematyczniejszych nie należę (nad czym bardzo ubolewam). Jakieś podsumowanie ubiegłego roku jednak musi się znaleźć, choćby w kwestii <a href="http://niedyplomowany.blogspot.com/p/wyzwanie-ksiazkowe-2015.html" target="_blank">Wyzwania Książkowego 2015</a>.<br />
<br />
Jak widać wyzwanie książkowe poszło nieźle. Zrealizowałam prawie cały plan. To "prawie" to <i>Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki.</i> Po mimo, że to bardzo ciekawa lektura to jednak trochę przydługa i bardzo intensywna - dużo faktów, dużo wątków. Reszta jakoś poszła, czasem z poślizgiem, czasem z wyprzedzeniem.<br />
<br />
Przeczytałam kilka rzeczy, których gdyby nie wyzwanie raczej by na mojej półce nie było. Chwale sobie takie wyjście trochę poza własny schemat. Jest jednak i wada takiego podejścia do tematu. W trakcie trwania wyzwania natrafiałam często na książki, które z jakiegoś powodu mnie zainteresowały, ale nie pasowały do żadnego z punktów na liście. Wiele książek przeszło mi koło nosa... i trafiło na listę do przeczytania kiedyś. I w konsekwencji kilka pozycji z zaległości zaliczyłam, ale za to lista do "przeczytania kiedyś" się wydłużyła.<br />
<br />
Ogólnie uważam pomysł z wyzwaniem za udany. I oczywiście w tym roku również przymierzam się do wyzwania książkowego i... filmowego. Takie też można znaleźć na blogach i Fb. Co do wyzwania książkowego to skłaniałam się do wyzwania, które ma na celu wyczyszczenia półek z nówek*. Duża część tych moich nówek już wcale taka nowa nie jest, więc chyba pora coś z tym zrobić. Ale żeby wyjść jednak znowu poza schemat (w moim przypadku fantasy i II WŚ) postanowiłam zmierzyć się z Sienkiewiczem**. A ponieważ rok 2016 został ogłoszony Rokiem Henryka Sienkiewicza to ładnie się to wpisuje w całość.<br />
<br />
Podsumowując na listę 52 przeczytanych w 2016 r książek trafi to co znajdę na własnych półkach (Sienkiewicz też tam jest:).<br />
<br />
pozdrawiam<br />
NKN<br />
<br />
PS. Z okazji tego, że ten Nowy Rok nastał życzę Wam tylko dobrych książek i dużo zdrowia, żebyście mieli siłę je wszystkie przeczytać!<br />
<br />
*nówka -nowo kupiona i odłożona na półkę książka.<br />
**W szkole przebrnęłam tylko przez <i>Krzyżaków</i>. Ale w Wyzwaniu 2015 łyknęłam bez bólu <i>Rodzinę Połanieckich, </i>więc Trylogii też dam radę :)Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-44148214845093269332015-02-11T13:09:00.001+01:002015-02-11T13:09:57.804+01:001/12 wyzwaniaMinęło już półtora miesiąca odkąd NKN podjęła wyzwanie czytelnicze. Kilka książek za mną, jeszcze dużo przede mną. Moje postępy można śledzić <a href="http://niedyplomowany.blogspot.com/p/wyzwanie-ksiazkowe-2015.html" target="_blank">tu.</a><br />
<br />
<a name='more'></a>Postanowiłam podzielić się z Wami kilkoma moimi refleksjami. Jak wiecie już w tamtym roku próbowałam wyzwania i sama byłam nawet zdziwiona, że poszło mi całkiem nieźle. Przekonałam się, że tępo jednej książki tygodniowo jak najbardziej mi odpowiada. Co więcej wypracował mi się pewien nawyk czytania. Niby wcześniej też czytałam, ale jakoś tak mało systematycznie. Podjęcie się wyzwania spowodowało, że musiałam każdego dnia znaleźć chociaż chwilę na czytanie. I udało się. Okazało się, że poranna kawa to świetne pół godzinki na lekturę. Wcześniej tą kawę piłam w towarzystwie dziennikarzy z telewizji śniadaniowej. <br />
<br />
Tegoroczne wyzwanie również realizuję w ten sposób. I każdemu to polecam, oczywiście w miarę możliwości. Mnie przeczytanie kilku stron pozwala się obudzić i zacząć dzień z otrzeźwioną głową. W tym roku zauważyłam jeszcze jedną ciekawą rzecz. Mianowicie mniej stresu przy wyborze kolejnej książki do czytania. Trochę śmieszne, bo przecież tych książek z listy nikt mi nie narzucał. Sama szukałam, takich które spełnią warunki wyzwania. Jednak świadomość, że już mam zaplanowane kilka pozycji do przodu jest dla mnie fajnym uczuciem. Te książki i tak prędzej czy później trafiły by na moją szafkę nocną. Ale wcześniej stoczyły by bój o pierwszeństwo.<br />
<br />
Jestem czytelnikiem kapryśnym. Zdarza mi się czytać po kilka książek na raz. Czasem ta sztuczka się udaję, a czasem muszę płacić kary w bibliotece, bo to czytanie ciągnie się i ciągnie. I nie dlatego, że książki mnie nie interesują, ale dlatego, że czytając 5 na raz nie jestem w stanie nad nimi zapanować. Wyzwanie wymusiło na mnie skupienie się na jednej, góra dwóch książkach. Jeżeli mam coś przeczytać w tydzień, to wiadomo, że nie mogę przerywać sobie trzema kolejnymi książkami. Bardzo mi ten układ odpowiada, uczy mnie systematyczności i skupienia.<br />
<br />
W dalszym ciągu na mojej liście brakuje jeszcze kilku pozycji. Zachęcam do podsuwania swoich propozycji, a nawet całych list lub ich wycinków. <br />
<br />
pozdrwiam<br />
NKNNajmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-45612502942766274022015-01-23T12:20:00.001+01:002015-01-23T12:20:39.185+01:00I wszystko zostało powiedziane...Na pewno macie w swoich bibliotekach Bibliotekarza, więc sięgnijcie do pierwszego numeru z tego roku. A tan Pan Jacek Wojciechowski powie Wam wszystko.Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-81668325438296941582015-01-20T10:35:00.000+01:002015-01-20T10:35:09.424+01:00Statystyczna bibliotekaStyczeń - czas statystyk. Tu czytelnicy, tam księgozbiór. Cyferki, cyferki, cyferki!<br />
<br />
<a name='more'></a>NKN jest radosnym tworzycielem statystyki. Już kilka lat obserwuję i opracowuję zestawienia statystyczne. Jest to co prawda wycinek statystyki całej Wielkiej B, ale ponieważ pracuję w udostępnianiu to jest to wycinek nie mały. Chociaż każdego roku coraz mniejszy...<br />
<br />
Niestety liczba czytelników w mojej Wielkiej B spada. Pomimo usilnych starań. Jak już nie raz pisałam, nie zawsze trafionych, ale jednak usilnych. Coraz mniej jest czytających prasę, coraz mniej wypożyczających. I może nie ma w tym nic dziwnego, a nawet złego, ale to ze statystyki bibliotekarz żyje.<br />
<br />
Sami przyczyniamy się do zmniejszania odwiedzin w bibliotekach. Dostęp do internetu i wszelakich baz danych, które sami tam umieszczamy, odbija się na liczbach. I dalej uważam, że to nie jest złe. Rola biblioteki się zmienia. Staje się ona trzecim miejscem. Oferujemy coraz więcej nowych usług. Te zmiany w dzisiejszym świecie są bardzo potrzebne. Tylko jak to wyliczyć. Jak umieścić w statystyce, że uczeń przed szkołą zaszedł do biblioteki, żeby posiedzieć w cieple, a nie na dworcu? (Wiem w wielu bibliotekach są bramki, ale to też nie jest narzędzie doskonałe.)<br />
<br />
Statystyka nie obejmuje również pracy bibliotekarza. Przez to, że czytelników jest mniej wcale nie zamykamy wcześniej, nie wprowadzamy też mniej rekordów do bazy. A wszystkie imprezy, które odbywały się do tej pory będą odbywały się dalej. Jednak to liczby najbardziej oddziałują na wyobraźnię. Instytucje finansujące, też lubią mieć zgrabną tabelkę, niż raport o tym jak naprawdę działa biblioteka.<br />
<br />
Jednak statystyka była, jest i będzie. Biblioteki, inne instytucje zresztą też, nigdy się od niej nie uwolnią. Więc trzeba ja polubić i próbować działać tak, żeby jednak się poprawiała. Tak jak już napisałam w mojej Wielkiej B statystyki nie są pomyślne. Tragedii nie ma, ale z roku na rok jest gorzej i może należałoby wyciągnąć z tego jakieś wnioski? W styczniu, gdy temat jest gorący, budżet już dawno jest zaplanowany, a w październiku już nikt o wnioskach ze statystyki nie pamięta... Więc zmiany odkłada się na kolejny rok, a w między czasie myśli się o zwolnieniach, bo przecież jak czytelników jest mniej, to po co kolejny bibliotekarz...<br />
<br />
pozdrawiam<br />
NKNNajmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-69918696683999188202015-01-13T13:35:00.000+01:002015-01-13T13:38:07.482+01:00(Nie)Pracujący bibliotekarzDawno nie było bibliotecznie. A spraw dotyczących bibliotekarzy wcale nie ubywa. Jakiś czas temu na <a href="http://evascriba.blogspot.com/" target="_blank">blog Evy Scriby</a> padło widmo zamknięcia. Smutne, ale wcale nie takie niespodziewane...<br />
<a name='more'></a><br />
Nie chodzi o to, że mam coś do Evy Scriby, koleżankę podczytuję i lubię, ale o to, że pracodawcy mają coś do fajnych, kreatywnych i wykształconych ludzi. Ciągle mówi się o tym, że młodzi wyjeżdżają. Najpierw człowieka państwo kształci za darmo, a potem ten ktoś wyjeżdża i pracuje na rzecz innego państwa. Ale jak tu nie wyjechać jeżeli tego wykształconego przez państwo człowieka to państwo nie szanuje?<br />
<br />
Przypadek Evy Scriby nie jest jedynym, o którym słyszę ostatnio. Co rusz słyszę o tym, że kogoś z biblioteki usunięto. Powody podaje się różne. Ale jak wytłumaczyć to, że jakaś impreza się nie odbędzie, bo organizatora zwolniono z pracy? Albo, że na miejsce zwolnionego przesuwa się kogoś, kto na danej robocie się nie zna? Jak wytłumaczyć emerytów siedzących na ciepłych posadkach i młodych wykształconych bez pracy?<br />
<br />
Ja mam to szczęście, że pracuję. W dużej mierze był to zbieg okoliczności, a nie sprawa moich kwalifikacji. A im więcej pracuję i wykazuję inicjatywę tym więcej wrogów zdobywam. O bibliotece ma być głośno i ma ją być widać, ale nie za bardzo. Tych wystających ponad, należy równać do szeregu. Okazuje się, że bibliotekarz oprócz żyłki kreatywności musi mieć jeszcze dużo odwagi. Żeby działać i nie dać się. Systemu się jednak nie przeskoczy.<br />
<br />
Smutne, ale prawdziwe. Nie wiem czy jest to specyfika naszego zawodu, ale podejrzewam, że nie. Szkoda mi tylko i tych zwolnionych i bibliotek jako instytucji. Bo i jedni i drudzy tracą.<br />
<br />
pozdrawiam i życzę stałości zatrudnienia :)<br />
NKNNajmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-56427728486116735842015-01-05T11:56:00.001+01:002015-01-05T11:56:56.806+01:00Wyzwania, ach wyzwaniaJedno już za nami. Z Nowym Rokiem czas na następne!<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
O poprzednim wyzwaniu pisałam <a href="http://niedyplomowany.blogspot.com/2014/07/moda-na-wyzwania.html" target="_blank">tu</a>, a listę z przeczytanymi książkami można obejrzeć <a href="http://niedyplomowany.blogspot.com/p/blog-page.html" target="_blank">tu</a>. Tak jak pisałam wcześniej miała to być motywacja do systematycznego czytania. Chociaż po kilka stron dziennie. I tak też się stało. Zbliża się koniec tygodnia, a książka nieskończona i co NKN napisze na blogu? No to jedziemy! I udało się. Pozbyłam się z domu paru zaległości*.<br />
<br />
W tym roku w wielu miejscach można przeczytać o nowym wyzwaniu na 2015 rok. Zachęcam do zajrzenia na FB gdzie stworzono wydarzenie <a href="https://www.facebook.com/events/691274637654220/?fref=ts" target="_blank">Książkowe wyzwanie 2015</a>. Moim zdaniem to fajna rzecz, że znowu ktoś namawia do czytania. I to w taki ciekawy sposób. Stosując się do zaleceń wyzwania można wyjść poza swój schemat. Np. wyzwaniem dla mnie może być przeczytanie jakiegoś kryminału. Nie gustuję w tego typu literaturze. Może coś polecicie, żeby obyło się bez bólu? <br />
<br />
Postanowiłam, że nie zrezygnuję z czytania jednaj książki tygodniowo. Dlatego poszperałam w necie i znalazłam kilka wersji tego wyzwania. W sumie wyszło mi 52 punkty do zaliczenia! Od poniedziałku startujemy!<br />
<br />
Ucieszyła mnie jeszcze jedna rzecz. Do wypełnienia zadania mogę wykorzystać wiele zaległości z własnej półki. Książki grzecznie czekały, aż nadeszła ich chwila :) <br />
<br />
Ktoś się podejmuje wyzwania?<br />
Jak wyglądają Wasze listy książek?<br />
<br />
<br />
pozdrawiam NKN<br />
<br />
<br />
<br />
*zaległość - książka zalegająca na półce, najczęściej pożyczona lub wypożyczonaNajmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-76968402366514886722015-01-02T12:13:00.001+01:002015-01-02T13:18:30.652+01:00Jak Ci minął rok?Ostatnio z systematycznością u mnie krucho. Posty są, ale tylko w głowie...<br />
<br />
<a name='more'></a>Większość blogerów jako pierwszy post w nowym roku wstawia listę postanowień noworocznych. W zeszłym roku NKN uległa temu szaleństwu i również popełniła ten błąd. Teraz przyszedł czas na konsekwencje!<br />
<br />
No cóż z blogiem wyszło jak wyszło. Nie było źle, mogło być dużo lepiej (ciągle dążymy do doskonałości:)). Resztę moich postanowień w sporej części udało mi się zrealizować. Nie są to jednak projekty zamknięte wraz z końcem roku. Samorozwój i zdrowy tryb życia to coś czego nie wykonuje się jak zadania. Zrobione i koniec. To ma być nawyk, inwestycja w siebie. Z czytaniem też mi raczej wyszło. Kto śledził wyzwanie 52 książki, ten wie. Łatwo nie było zwłaszcza pod koniec roku. Dużo się wtedy działo, a doba jakoś nie chce mieć więcej niż 24 godziny...<br />
<br />
Ogólnie rok 2014 zamykam na plusie. Chociaż był to dla mnie bardzo trudny rok. Pełen ważnych decyzji i niestety rozczarowań. W tym roku nie będzie postanowień. Jest tylko jedno życzenie. Oby było lepiej. Czego i Wam życzę! Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-76706850400532872152014-10-18T17:43:00.002+02:002014-10-18T17:54:55.471+02:00Niedrogo kupię parę kilo motywacji...... i czasu na dokładkę.<br />
<br />
Zaglądam na bloga a tu niespodzianka! Minęło ponad dwa miesiące od poprzedniego wpisu! Ja się pytam kiedy? No kiedy?!<br />
<br />
<a name='more'></a>Sierpień był leniwy, ale sezon urlopowy w pełni. Kiedy samemu jest się na urlopie to fajnie. Gorzej jak zostaje się w pracy, a reszta wypoczywa. Jednak NKN dała radę i przetrwała te kilka tygodni niby leniwego sierpnia z Panią Z.<br />
<br />
A potem się zaczęło. I Największa Impreza Roku i Czasopismo i jeszcze tysiące innych spraw jak to zwykle bywa na początku sezonu. Bo w mojej wielkiej B jest jak w telewizji. Przychodzi wrzesień i jedziemy z nową ramówką.<br />
<br />
Wrzesień już minął, październik już się ma ku końcowi, więc czas na bloga. Mam tylko nadzieję, że zajrzę tu wcześniej niż za kolejne dwa miesiące... Ehh...Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-62038756740439407582014-08-01T10:46:00.000+02:002014-08-01T10:46:27.753+02:00Godzina WDziś niebo w moim mieście popłakuje. Podobno 70 lat temu w Warszawie było piękne słońce. Ulicami, tak jak dziś, szła uśmiechnięta młodzież. Dziś idą na lody, wtedy szli do Powstania...<br />
<br />
<a name='more'></a>Jak co roku obchodzimy rocznicę Powstania Warszawskiego i chociaż nikt z moich bliskich nie brał w nim udziału (o ile wiem) to jest to dla mnie trudny dzień. Cały czas myślę o tym co się wtedy zdarzyło. Jaka to była magia i jaki horror.<br />
<br />
Boli mnie, że wszystkie obchody, nie tylko Powstania, zamieniają się w wojnę polityczną, w udowadnianie sobie kto jest bardziej Polakiem. Robi się z tego pokazówka. Myślę, że nie jest ważne czy powstanie się udało, czy nie. Czy było słuszne. Ten spór trwa od lat i chyba nigdy nie będzie rozstrzygnięty. Ważne jest, że spróbowali, bo wierzyli, że to coś da. Setki młodych ludzi zginęło próbując pokazać światu, że Polska jest i walczy. Należy im się chwila zadumy.<br />
<br />
Dziś, jak co roku, posłucham płyty Lao Che <i>Powstanie warszawskie</i>, a o 17 zatrzymam się na chwilę. Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-68540546852465168212014-07-19T13:16:00.001+02:002014-07-19T13:16:59.920+02:00Sobotnia nudaKolejny sobotni dyżur. Niby nie chciało się rano wstać, ale jak miło jest tak po prostu poczekać na czytelnika...<br />
<br />
<a name='more'></a>Co prawda w okresie letnim nie ma ich zbyt wielu. A ci co są to zwykle stali bywalcy. Moja obecność im po prostu nie przeszkadza w korzystaniu z biblioteki.Ostatnio inne obowiązki sprawiły, że za ladą byłam gościem. Dziś kilka godzin w czytelni i od poniedziałku znowu w wir pracy.<br />
<br />
Nasza Wielka B ostała pieniążek na wydanie Czasopisma. Oczywiście pieniążek dostała już dawno, ale terminy są dopiero we wrześniu więc inicjatorzy czekali ile się da żeby było jak najbardziej na ostatnią chwilę. Co tu wiele mówić plan się powiódł i ostatni tydzień nie odchodzę od klawiatury. Przepisuje, redaguję i wykłócam się o własne racje. Niby nic nowego w bibliotece, zwłaszcza gdy jest się młodym bibliotekarzem. Jednak ostatni tydzień to było szaleństwo. Przy okazji można się o sobie wiele dowiedzieć. Ale to chyba temat na inny wpis.<br />
<br />
NKN planowała wpis na temat nudy w pracy. Los umie płatać figle. W takich chwilach czasem żałuję, że się na to zgodziłam. Pracy mam więcej, a sympatii kierownika mniej. Koleżanki natomiast uważają to za kolejną fanaberię dyrekcji. I chyba mają trochę racji. Czasopismo ma być ambitne, krytyczno-literackie i najlepiej żeby od razu sławne w całej Polsce. Jednym słowem mało kto je będzie czytał. Ja wiem, że trzeba promować kulturę wysoką, ale im dłużej pracuję w bibliotece to ta akurat wydaję się cokolwiek za wysoka. Niby jest zachwyt nad poezją i młodymi pisarzami, ale nie sądzę, żeby przełożyło się to na kupowanie czasopism tego typu. Dostaną je pewnie goście, trochę pójdzie do okolicznych i zaprzyjaźnionych bibliotek. Same takie czasopisma otrzymujemy. Leżą. I czekają. Tylko na co? <br />
<br />
No niby to prestiż, niby promocja młodych. Ale czy na prawdę przedrukowywanie (po raz kolejny) wierszy zmarłych dawno już lokalnych poetów jest komuś potrzebne. Młodzi, jeśli są dobrzy, sami się obronią. Poza tym już kilka ambitnych pism lokalnych u nas było. Rok, dwa, tylko wyjątki dłużej. Myślę, że nasze Czasopismo nie będzie wyjątkiem. Aż głupio tak źle pisać o czymś do czego samemu przykłada się rękę. Ale tyle pracy i zasobów tylko po to żeby kolejny tytuł kurzył się na czytelnianej półce...<br />
<br />
Nie myślcie sobie, że NKN jest przeciwna wydawani czegokolwiek. Absolutnie nie! Wydaje mi się tylko, że nie w bibliotece publicznej jest miejsce na takie rzeczy. Są ośrodki naukowe, uniwersytety, choćby rożnego rodzaju kluby i związki twórców. Niech każdy robi to co do niego należy. A promocja lokalnej twórczości? W naszym Czasopiśmie ma być dział Goście. Może lepiej byłoby samemu być takim gościem?Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-29284766854128765772014-07-03T10:00:00.000+02:002014-07-03T10:00:00.405+02:00Moda na wyzwania Jakiś czas temu w sieci zaczęły się pokazywać tzw. wyzwania. Różne. Najczęściej dotyczące sportu. Albo jakiś konkretnych ćwiczeń powtarzanych codziennie, albo wręcz całych ich zestawów. Spotkałam się (i stosuję) wyzwanie dotyczące oszczędzania. Jednak jakiś czas temu wpadło mi w oko coś co mnie zaskoczyło i ucieszyło zarazem.<br />
<br />
<a name='more'></a>Trudno się nie zgodzić, że takie wyzwania mogą być motywujące i dla wielu osób na pewno są. Dlatego ucieszył mnie fakt, że ktoś zaproponował wyzwanie czytelnicze. A dokładnie chodzi o wyzwanie 52 książki. Szerzej można o tym poczytać na stronie www.52ksiazki.pl. <br />
<br />
Inicjatywa fajna i godna rozpropagowania. Sama zastanawiam się czy się w to nie wgłębić. Czasu na książkę coraz mniej wśród codziennych zajęć. Może takie wyzwanie mnie zmobilizuje. W postanowieniach noworocznych pisałam o tym, że przydało by się więcej czytać. Czyżby to był znak :)<br />
<br />
Zostało jeszcze 25 tygodni. 25 książek to byłby na prawdę niezły wynik. Zwłaszcza dołożywszy to co już w tym roku przeczytałam. Akurat wczoraj skończyłam <i>Wampira z MO</i>,<i> </i>więc w weekend można by było startować z wyzwaniem.<br />
<br />
Wiem, że to trochę wygląda jakby chodziło o ilość "przerzuconych" książek. Dla mnie było by to raczej takim batem, który zmobilizowałby do przeczytania i oddania tego co pożyczone, i od ludzi, i z wielkiej B. A uzbierało się trochę tego. <br />
<br />
Ktoś się dołącza?Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-40525936350869617982014-07-01T10:00:00.000+02:002014-07-01T10:00:05.928+02:00Czy książka bez papieru to książka?Przeglądając bibliotekarskie, i nie tylko, blogi zauważyłam wiele wpisów o czytnikach. Wydaje się, że weszły one już do powszechnego użytku. Nadal jednak toczy się dyskusja czy czytnik wyprze papierową książkę?<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgorFiRcvTpOlOmpXfrG06n-I7SVNioMBYNltjE6hAWHTGv3fq2q6VDnzXPoZFg07cpKr5UnfMzjM6d93x65rFj6uTmyyDPw-fARqlfBn42Z2a7QTmoRjJChYUwoTtU4zYLTINRSx4D3eM/s1600/P1070304.JPG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgorFiRcvTpOlOmpXfrG06n-I7SVNioMBYNltjE6hAWHTGv3fq2q6VDnzXPoZFg07cpKr5UnfMzjM6d93x65rFj6uTmyyDPw-fARqlfBn42Z2a7QTmoRjJChYUwoTtU4zYLTINRSx4D3eM/s1600/P1070304.JPG" height="249" width="320" /></a></div>
Czytnika używam już od kilku lat. Jest to prawdziwy czytnik e-booków. Dlaczego napisałam "prawdziwy"? Mój czytnik ekran ma w technologii e-ink. Dziś wiele firm reklamuje tańsze czytniki, ale one mają ekrany LCD, czyli świecą. Zanim kupiłam swój czytnik trochę o nich poczytałam i wiem, że nie jest to z korzyścią dla naszego wzroku. Dlatego wolałam zainwestować ciut więcej w ten zakup i kupić czytnik z ekranem e-ink. Niestety nie mogę czytać w nocy bez dodatkowego oświetlenia, ale za to w słońcu e-ink jest niezastąpiony.<br />
<br />
Głównym powodem dla którego go kupiłam był rozmiar książek. Jadąc do szkoły nie bardzo mogłam zapakować do torebki kilku pozycji. Plików na czytniku mogę mieć tyle ile karta pamięci wytrzyma. Materiały na zajęcia również świetnie się na nim czytało. Dziś nadal korzystam z niego głównie w podróży.<br />
<br />
Drugim plusem jak dla mnie jest coraz większa dostępność do e-booków. Po pierwsze taki plik z książką jest często dużo tańszy od wydania papierowego, a po drugie nie zajmuje miejsca na moich wciąż kurczących się regałach. Wielu książek bez czytnika bym po prostu nie przeczytała. Czasem ze względu na ich dostępność, a poza tym nie każdą książkę chce mieć.<br />
<br />A co do samego czytania. Na początku było dziwnie. Potem się przyzwyczaiłam. Natomiast mój mózg nie widzi chyba żadnej różnicy. Skąd taki wniosek? Zdarzało się, że czytałam na raz dwie książki. Jedną na czytniku, drugą papierową. I nie raz poślinionym palcem (sic!) próbowałam przerzucić strony na czytniku, by za kilka godzin wduszać guziki na papierowej książce :) Wnioskuje z tego, że proces czytania i tu i tu dla mojego mózgu jest taki sam.<br />
<br />
Mój czytnik to Sony PRS-505. Już w momencie gdy go kupowałam były nowsze modele, jednak ten na moje potrzeby jest w sam raz. Brakuje mi w nim tylko funkcji pisania (np. Kindle taką ma). Możemy też wrzucić na kartę zdjęcia. Będą co prawda w odcieniach szarości, ale jakość jest niezła. Czytnik ten ma również funkcje słuchania muzyki. Ja z niej prawie nie korzystam. Szkoda mi baterii, która bez takich obciążeń, wytrzymuje tydzień intensywnego czytania.<br />
<br />
Podsumowując. Czy książka bez papieru to książka? Dla mnie i tak i nie. Nic mi nie zastąpi przyjemności trzymania papieru w ręku, jego zapachu i dotyku. Są książki, które tylko stojąc na półce przynoszą mi radość. Jest kilka takich, które przeczytałam na czytniku, by potem je kupić w papierze. I jest kilka takich, o których się przekonałam, że nie chcę ich mieć, dzięki czytnikowi właśnie.<br />
<br />
Czytnik na pewno jest przydatny. Nie wyobrażam sobie już funkcjonowania bez niego. Ale gdyby był w stanie zastąpić mi tradycyjna książkę, to moje regały nie pękały by dziś w szwach :)<br />
<br />Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-19784133414454143312014-06-25T12:03:00.000+02:002014-06-25T12:03:00.760+02:00Najlepszy zawód everW mojej Wielkiej B kilka razy do roku pojawia się praktykant/ka (tak panowie też się już zdarzali). Na początek gadka o tym i o owym, aż przychodzi moment na zadanie tego najważniejszego pytania: Dlaczego chcesz być bibliotekarzem?<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Może was to zszokuje, ale NKN została bibliotekarzem przez przypadek! Pewnego pięknego dnia tuż przed maturą Koleżanka z Ławki oznajmiła, że ona to idzie na studia. Sama chęć studiowania nie była szokiem, ale podanie konkretnego kierunku przez Koleżanką z Ławki zasiało w NKN pewien niepokój. No bo Koleżanka to już ma jakiś plan na życie. A ja co? Wtedy Koleżanka z Ławki w przebłysku geniuszu zapytała: A co ty w życiu lubisz robić? O i tu NKN bez najmniejszego namysłu odpowiedziała: Jak to co? Książki czytać! (do dziś się uśmiecham pod nosem z mojej naiwności) Koleżanka z Ławki zamrugała i sięgnęła po opasłe tomisko, czyli Spis Kierunków Wszelkich, przekartkowała w tę i we w tę. Jest! Bibliotekoznawstwo! I tak NKN odzyskała sens życia i posiadła plany na przyszłość.<br />
<br />
Droga do bycia bibliotekarzem była dość długa. Najpierw mnie nie chcieli, potem ja nie chciałam. W końcu studia dzienne i kończenie zaczętego wcześniej kierunku. Ale się udało i jestem w Wielkiej B. Czy było warto? No pewnie! Jest to jeden z najbardziej interdyscyplinarnych kierunków jakie znam. Można po tym robić niemalże wszystko, bo umiejętność chociażby wyszukiwania otwiera nam naprawdę wiele dróg.. Nie mówiąc o tym, że praca w bibliotece to jedna wielka przygoda.<br />
<br />
Czy zachęcam do bycia bibliotekarzem? Nie zawsze i nie wszystkich. Niektórzy się po prostu w bibliotece nie sprawdzą. A na tych którzy już zaczęli, ale się nie nadają patrzę ze współczuciem, bo niestety będą się męczyć. I ze sobą i z czytelnikami. Ale tak jest chyba w każdym zawodzie.<br />
<br />
A jakie są wasze historie?Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-46778906010638107782014-06-20T11:30:00.000+02:002014-06-20T11:30:00.348+02:00Dzień pustej biblioteki...W pewien czerwcowy dzień roku Pańskiego 2014 nastąpiło w mieście, którego mieszkanką jest NKN, otwarcie! A mianowicie Otwarcie SuperHiperMegaMarkietu. A w Wielkiej B tylko wiatr po korytarzach wiał...<br />
<br />
<br />Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-89783729787564487142014-06-17T09:53:00.000+02:002014-06-17T11:31:05.796+02:00Poziom życia bibliotecznegoJakiś czas temu z okazji naszego święta doszło do integracji międzydziałowej. Im dalej w imprezę tym więcej wymiany informacji. Oj ciekawych rzeczy można się dowiedzieć, ciekawych...<br />
<br />
<a name='more'></a>W miarę rozwoju rozmowy okazało się, że w mojej Wielkiej B źle się dzieje. Dół jest nie doceniany, a góra ma bliżej do dyrekcji. Imprezy to nie sprawa całej biblioteki tylko poszczególnych osób albo działów. Dół to od czarnej roboty, a góra od zbierania pochwał, itd, idt. Wniosek z tego taki, że pod jednym dachem mieszczą się dwie (albo i trzy) odrębne instytucje?<br />
<br />
Nie wiem z czego to wynika, może z jakiś niespełnionych ambicji czy po prostu kompleksów. Ciągle słyszymy, że ta czy tamta impreza to nie nasza bo organizatorem jest inny dział. A gdy mój dział coś organizuje reszta udaje, że nie wie po co w ogóle uczestniczy. W bezpośrednich rozmowach pełno jest deklaracji, że przecież wspólna sprawa, ale jak co do czego to już każdy sobie.<br />
<br />
Ciekawe jest również to, że starsza część kadry twierdzi, że kiedyś tak nie było, że to ostatnie lata coś zmieniły i jest gorzej. Czyżby to oznaczało, że młodzi nie umieją się integrować? Jakoś z moich doświadczeń wynika, że chyba nie w tym leży problem. Tyle jest fajnych akcji i imprez i jakoś trudno mi uwierzyć, że młodzi się nie integrują. A może problem jest w tym, że to właśnie młodzi ze starszymi nie bardzo się dogadują? No nie w moim dziale! U nasz co na duszy to i na języku. Atmosfera oczyszczona i po sprawie. Prywatnie też się integrujemy, chociażby spotykając się u siebie w domach na pogaduchy. Więc w czym problem? Wychodzi na to, że ktoś mąci...<br />
<br />
Od jakiegoś czasu obserwuję u czytelnika takie rozumowanie, że czytelnia i wypożyczalnia to dwie odrębne instytucje. Czyżby nam bibliotekarzom takie myślenie też się udzielało? Ale to właśnie my powinniśmy dbać o to żeby Biblioteka była postrzegana jako jedność. Jako jednostka zintegrowana i prężnie działająca. W mojej Wielkiej B ten problem jest i wydaje się, że z roku na rok się pogłębia. A wy jakie macie doświadczenia?<br />
<br />
PS. Przepraszam za milczenie, ale remont sam się nie zrobi :)Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-69922107065987423872014-03-25T10:00:00.000+01:002014-03-25T10:00:11.507+01:00Miła Pani z bibliotekiNie tak dawno w na lokalnym serwisie internetowym pojawiła się pochwała personelu pewnej biblioteki. Jest to kolumna w stylu "Skrzynka skarg i pochwał", więc teoretycznie głos wyszedł z ludu, czyli od czytelnika. Ale nie sama pochwała, skądinąd zasłużona :), warta jest uwagi, ale komentarze tuż pod...<br />
<br />
<a name='more'></a>Pochwała owa nie dotyczyła mojej Wielkiej B (chociaż w komentarzach i o nas wspomniano;) Mimo to miło jest usłyszeć (w tym wypadku przeczytać) kilka miłych słów na temat bibliotekarzy. Ogólny wydźwięk artykułu był taki, że Panie w bibliotece są miłe i pomocne. Pomimo pracy która wiąże się z obsługą ludzi, jak wiadomo różnych.<br />
<br />
Komentarze zaczynały się dość ładnie. Najpierw większość się zgodziła. Ludzie zaczęli wymieniać swoje ulubione biblioteki i filie (tu pojawia się właśnie moja Wielka B). Nie obyło się jednak bez zgrzytów w stylu do tej filii to nie chodźcie, bo tam nie miło. Normalka - wiadomo, że jedni za bibliotekami bardzo, inny trochę mniej. Najbardziej jednak poruszył mnie jeden komentarz. Brzmiał on mniej więcej tak: "Panie są miłe bo nie mają nic innego do roboty, tylko być miłe i pomocne. Niedługo to i kierowcę autobusu będziemy chwalić, że się na przystanku zatrzymał". Nie jest to dokładny cytat, ale sens jest zachowany.<br />
<br />
Dziwnie się poczułam, ale chyba nie powinna się już dziwić, że bibliotekarz w pracy to nic nie robi. A bycie miłym w tak bezstresowej pracy nie powinno być niczym dziwnym, bo jakby każdy miał taką lekko i przyjemną pracę to wszyscy byliby mili. No i w ogóle jak ktoś ma już taką ciepłą posadkę to tylko żyć, nie umierać i miłym być. No cóż, tak właśnie nasz zawód wygląda w oczach ogółu.<br />
<br />
Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, bo bibliotekarz powinien być miły, ale to też jest człowiek i też może mieć ciężki dzień. Trafnie ktoś zauważył, że zachowanie pogody ducha i uprzejmość po rozmowie z kilkoma uciążliwymi czytelnikami to czasem ostatnia rzecz o której się myśli. I o ile kultura osobista i uprzejmość powinny być standardem w obsłudze czytelnika, to takiego zachowania spodziewamy się również po osobach bibliotekę odwiedzających. Wiadomo różnie jest. <br />
<br />
Zasmuciła mnie jeszcze jedna rzecz. W komentarzach odezwały się również osoby związane z bibliotekami. I raczej nie próbowały sytuacji klarować, tylko jeszcze dolewały oliwy. Na zasadzie, że jak ktoś pracuje w pedagogicznej to niech przyjdzie popracować do szkolnej. Tam to dopiero jest co robić. A w publicznej to już w ogóle sielanka. I tak mnie zastanawia, dlaczego sami dla siebie jesteśmy tacy nieprzychylni? Jak osoba z tamtej strony lady ma nas postrzegać dobrze, jeżeli sami o swoich kolegach mówimy źle? <br />
<br />
A potem to już leciały komentarze, że pracy dla bibliotekarzy to w ogóle w tym kraju nie ma. Brakowało mi tylko żeby ktoś dopisał, że to wina Tuska :)<br />
Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-15027751836136282102014-03-18T10:00:00.000+01:002014-03-18T10:00:08.725+01:00Siostra w chorobieDziś będzie o strasznej chorobie. W moim wypadku nieuleczalnej, a do tego z silnymi napadami. Szczególnie w okolicach wypłaty. Ale na szczęście nie jestem <a href="http://evascriba.blogspot.com/2014/03/setunia-czyli-znow-ksiazkoholizm.html" target="_blank">sama.</a> Jestem NKN i jestem książkoholikiem.<br />
<br />
<a name='more'></a>Książkocholizm, jak już wspomniałam, to choroba straszna i nie uleczalna, a do tego jeszcze podstępna! Nigdy człowiek nie wie kiedy nastąpi nawrót. Niby napady nasilają przy okresowych przypływach gotówki, ale nie jest to reguła. No bo np. takie niepozorne Walentynki i już mam na półce trzy nowe tomiszcza. No bo kto mnie dopieści jeśli nie ja sama? Ciężki los książkoholika.<br />
<br />
A codzienność wcale nie jest w tej chorobie łatwiejsza! Bo drzwi Wypożyczalni w Wielkiej B takie są zawsze otwarte i zawsze ktoś coś odniesie co przecież ja cały czas chciałam przeczytać! I mam już na koncie takich grzeszków 24... No a do tego jeszcze Book Crosing i jego perełki... Ale dość już, dość!<br />
<br />
Mój Olimp (bo już dawno nie Everest) książek do czytania ciągle rośnie i obawiam się, że niedługo może stać się widoczny z kosmosu. Solenne postanowienia, że to już ostatnia odłożona na szczyt, omijanie księgarń online i kiermaszów książkowych na niewiele się zdaje. Książkoholizm zawsze znajdzie drogę do mojej głowy i szepnie "Wiem, że masz postanowienie, ale to już naprawdę ostatnia".<br />
<br />
<br />Po ostatnim napadzie książkoholizmu (wyżej wspomniane Walentynki) w biblioteczce NKN pojawiły się:<br />
<br />
Terry Pratchett, Stephen Baxter, <i>Długa wojna</i>, <span itemprop="publisher">Prószyński i S-ka 2014.</span><br />
<span itemprop="publisher">Zbigniew Lew-Starowicz, <i>O miłości,</i> </span><span itemprop="publisher"><span itemprop="publisher">Czerwone i Czarne 2012.</span></span><br />
Katarzyna Miller,
Monika Pawluczuk,<i> Być kobietą i nie zwariować, </i>W.A.B. 201.
<a href="http://merlin.pl/Monika-Pawluczuk/ksiazki/person/1,421181.html;jsessionid=42A0860B3A7CFBFDAB80126D4F649B96.LB2" title="Monika Pawluczuk - wszystkie produkty"></a>
<br />
<i> </i><br />
<span itemprop="publisher"><span itemprop="publisher"> </span> </span> Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-85973793681278646472014-03-10T14:16:00.001+01:002014-03-10T14:16:46.021+01:00Człowiek jak papier toaletowyMusi się rozwijać. Ostatnio moją głowę zaprząta właśnie myśl o samorozwoju. Po studiach zdawała mi się, że jestem już ukształtowanym człowiekiem, a żeby być specjalistą potrzeba mi już tylko doświadczenia. I przychodzi do mnie ciągle ta myśl, że to jeden z tych niewielu momentów kiedy to NKN się myli...<br />
<br />
<a name='more'></a>Okazuje się, że samo doświadczeni nie wystarcza w wielu wypadkach. Nie mówiąc już o tym, że wiedza po prostu ucieka. Nie wiem którędy, ale ucieka. Niby dokształcanie się to rzecz oczywista, ale uważałam, że te kilka szkoleń i trochę literatury fachowej starczy na utrzymanie pewnego poziomu.<br />
<br />
Skąd taki mój pogląd? NKN po studiach czuła się silna w wiedzę. Potem praca mocno zweryfikowała te uczucia. Okazało się, że wiedza ze studiów często nie idzie w parze z praktyką. A poza tym kondycja (finansowa i światopoglądowa) Wielkiej B nie sprzyja wprowadzaniu nowych rozwiązań i technologii. A jak nie ma szansy na nowoczesność, to po co samemu być nowoczesnym. Po co czytać o nowinkach technicznych, nowych wypasionych bibliotekach i stresować się, że to i tak się u nas nie uda.<br />
<br />
Ale, wiadomo, świat się zmienia, nasz zawód się zmienia i my się zmieniamy... NKN się zmienia. Mimo, że moja biblioteka w wielu miejscach jest reliktem minionej epoki, to chyba warto wiedzieć, że coś tam gdzieś w świecie jest fajne. I może warto to małymi kroczkami zaszczepiać w naszej Wielkiej B? Postawienie wszystkiego tylko na rozwój zawodowy się jednak nie sprawdza. Na innych ludzi mamy znikomy wpływ, ale na siebie OGROMNY. <br />
<br />
Zgodnie z postanowieniami na ten rok od jakiegoś czasu NKN próbuje wprowadzać w życie zasadę "mniej ponuractwa, więcej radości życia". Jak mi to wychodzi to trzeba by zapytać tych co są ze mną na co dzień. Ale powiem wam, że różnie to bywa. Są dni lepsze i gorsze, są dni kiedy już mi się wydaję, że rozumiem siebie, a drugiego dnia wszystko wywraca się do góry nogami. Okazuje się, że im więcej czytam, tym mniej wiem o sobie.<br />
<br />
Okazuje się również, że wcale nie muszę wynajdować prochu. Ktoś to już za mnie zrobił! Organizacja czasu, planowanie i wiele innych metod na polepszenie swojego życia już jest. Trzeba tylko poszukać i wybrać tą najwygodniejszą. Żyjemy w prędkim świecie z ogromem informacji (czego bibliotekarzom na pewno nie trzeba tłumaczyć) więc korzystajmy z tego ogromu. Szukajmy metod odpowiednich dla nas. Naprawdę warto. Dużo jeszcze pracy przede mną, ale nie wydaje się ona już taka straszna jak na początku.<br />
<br />
A jak już się wszystkiego dowiem i nauczę to wtedy będę nie tylko fajnym człowiekiem, ale też jeszcze lepszym bibliotekarzem. Świat trzeba zacząć zmieniać od siebie.<br />
<br />
<br />Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-40350530843109246932014-02-08T12:57:00.002+01:002014-02-08T12:57:46.996+01:00Wiosna w lutym... czyli pozdrowienia z sobotniego dyżuru.NKN pomimo zajmowania się innymi sprawami, a w szczególności Bazą wklepywaną z ręki, raz na jakiś czas musi "odbębnić" sobotni dyżur. Jest to dyżur niby taki sam jak na co dzień, ale tak na prawdę całkiem inny.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Zasadnicze różnice między dyżurami w tygodniu i soboty są trzy:<br />
1. czytelnicy<br />
2. czas<br />
3. współpracownicy<br />
<br />
Zacznijmy, żeby nudno nie było, od czasu. Do pracy na 8 (brrr...), czytelna otwarta od 9-14, czyli wszystkiego 6 godzin. Niby fajnie, bo mniej niż na co dzień, a z drugiej strony czasami się dłuży i dłuży. Szczególnie w ładny dzień.... Bo wbrew pozorom to nie jest tak, że jak słońce to tych czytelników jest więcej, a w deszczowe dni to się im nie chce z domów wychodzić. Tym najbardziej zaczytanym to mróz i zadymki nawet nie straszne. Za to ładna pogoda to czas na spacery, zakupy, ogródki działkowe, itp., itd.<br />
Są i takie dyżury, kiedy czas ucieka nie wiadomo kiedy. Najczęściej jest to w porze matur i sesji. I wtedy okazuje się, że umiejętność znalezienia czegokolwiek w katalogu (albo nawet samego katalogu) nie jest wymagane, aby uzyskać wykształcenie. Wszyscy chcą już i na teraz.<br />
<br />
Druga różnica to współpracownicy, a właściwie ich brak. Dyżury są w naszej Wielkiej B jednoosobowe. NKN jest więc dziś panem na włościach. No przynajmniej na moim piętrze :) Chodzi jednak o to, że wraz z pracownikami znika z naszej biblioteki rozgardiasz.<br />
Aż trudno uwierzyć ile taki pracownik robi hałasu. Wiadomo, rzeczą ludzką jest gadanie, a wśród kobiet to już całkiem normalna jest wymiana przepisami i ploteczkami na tematy różne, że o sprawach służbowych nie wspomnę. Samo poruszanie się po korytarzach i między pokojami jest źródłem dźwięków. No nie można przecież 8 godzin przesiedzieć bez wydawania żadnych dźwięków. I mimo, że wszyscy starają się zachowywać cicho zwłaszcza w i przy czytelniach to dopiero sobota pokazuje, że ten hałas to jednak my sami.<br />
<br />
No i najciekawsza różnica - czytelnicy. W soboty zwykle czytelników jest mniej niż w zwykły dzień. Podzielić ich można na trzy grupy tygodniowych, dnia powszedniego i sobotnich. (Mowa tu o stałych bywalcach. Bo są jeszcze potrzebujący - patrz wyżej:). Tygodniowi to tacy co przychodzą różnie, raz w dzień powszedni, raz w sobotę. Czasem przychodzą kilka dni pod rząd, innym razem kilka dni, tygodni ich nie ma. Dnia powszedniego to tacy co przychodzą tylko od poniedziałku do piątku. A sobotni to tacy co bywają tylko w soboty i zazwyczaj przychodzą regularnie, na prasówkę z całego tygodnia. <br />
<br />
Ogólnie lubię pracować w soboty. Ta cisza i (szczególnie dla mnie) kontakt z czytelnikiem bardzo mi odpowiadają. A i znów dziś dostałam cukierka od Miłego Pana :)<br />
<br />
Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-87538557014076025262014-01-30T10:00:00.000+01:002014-01-30T10:00:09.244+01:00Film czy książka?Ten post rozpocznie nową kategorię wpisów na moim blogu - co mnie wkurza. Wiem zgapiłam od Cejrowskiego. Wiem też, że większość wpisów z bloga powinno mieć ten tag :). Są jednak takie sprawy, które doprowadzają czasem moją krew do wrzenia i takie będę w tej kategorii opisywać.<br />
<br />
<a name='more'></a> Na pierwszy ogień idą wszelkie ekranizacje i filmy na podstawie książek. Nie będę tu tworzyć elaboratu na temat wyższości książki na filmem. Dyskusji na ten temat było już sporo i myślę, że jeszcze wiele będzie, szczególnie na stronach fanowskich poszczególnych autorów. Sama jestem zdania, że książka jest z reguły lepsza, ale już się nie raz nacięłam. Wszystko zależy od gustu i od tego czego się po danym dziele literackim, czy też filmowym odbiorca spodziewa.<br />
<br />
Mój nerw porusza jednak nie sama chęć ekranizacji jakiegoś utworu. Wiele razy czytając coś wyobrażam sobie jak by to mogło wyglądać w scenie filmowej. Do dziś ubolewam nad tym, że nikt nie wpadł na pomysł nakręcenia cyklu autorstwa Robin Hobb o królewskim skrytobójcy. Pamiętam też z jakim zniecierpliwieniem czekałam na Władce Pierścienia, czy choćby na Harrego Pottera. To co mnie rusza do robienie na tym kasy.<br />
<br />
Ja rozumiem, że film drogi jest w produkcji i że musi się zwrócić, a najlepiej przynieść wielkie zyski. Ale robienie z Hobbita trylogii to już lekka przesada. Zwłaszcza, że żeby to osiągnąć dodaje się jakieś dziwne, niezaistniałe w książce wątki. Ale nawet nie to tak wkurza jak to całe zamieszanie. Bo nakręcony film ogłaszany jest jako wielkie odkrycie. Gdzie większości tych tytułów wcale nie trzeba odkrywać, bo one świetnie funkcjonują w świadomości czytających.<br />
<br />
Gra o tron, moim zdaniem, książka bardzo dobra. Pierwsza część cyklu napisana w 1996 roku! Wszyscy czytają bo nakręcono serial (zresztą też całkiem niezły). To samo było w przypadku Władcy Pierścieni i jeszcze kilku tytułów. Wkrótce ma wejść do kin "Złodziejka książek". Książka pod tym samym tytułem została napisana w 2006 roku. Dziś przeglądając jeden z portali aukcyjnych już widziałam wydania tej książki z okładką filmową i w cenie o kilka złotych wyższą niż jeszcze w zeszłym roku (chciałam wtedy kupić, ale była mało popularna i nie było w magazynach, ehh...).<br />
<br />
Ja wiem taki jest dzisiejszy świat i prawa rynku. Jedna mnie jako miłośniczkę książek wkurza to i boli. A na "Złodziejkę książek" oczywiście pójdę. Chcę zobaczyć co też zrobiono z jedną z moich ulubionych książek, którą zresztą bardzo wam polecam.Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-20513615471794993242014-01-23T12:23:00.000+01:002014-01-23T12:23:34.388+01:00Lubię to czytam...Chociaż trudno mi to pojąć niektórzy nie lubią i nie czytają. Nikogo nie będę namawiać do tej formy spędzania czasu. Nie można jednak zaprzeczyć, że czytanie ma korzystny wpływ na człowieka. A już w szczególności na bibliotekarza... <br />
<br />
<a name='more'></a>Od jakiegoś czasu obserwuję pracujących ze mną bibliotekarzy i zastanawiam się co oni właściwie czytają. Jest nas w pokoju cztery. Nie jest to może jakaś reprezentatywna grupa, ale dość ciekawa właśnie pod względem preferencji czytelniczych. Ciekawe jest to zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę powszechny mit, że w bibliotece to się siedzi i czyta książki.<br />
<br />
Zacznijmy studium przypadków. Pani Zimna, bibliotekarz od 35 lat, studia wyższe. Właściwie to nie wiem czy w ogóle coś czyta. Ma zdanie na niemalże każdy temat, ale z tego co wiem wyrobione na podstawie programów telewizyjnych typu "Sprawa dla reportera". Wie, że w Polsce jest źle i, że ktoś musi coś z tym zrobić, ale kto i co ma zrobić to już nie bardzo wie. Twierdzi, że czytać się powinno, ale ona sam to właściwie nie ma czasu, nawet na prasę. Przeczytane książki w ciągu roku: okolice zera.<br />
<br />
Pani Rozrywkowa, bibliotekarz od 30 lat, dusza towarzystwa, studium pomaturalne. Czyta dość dużo. Za równo gazet jak i książek. Gazety wszystkich opcji, żeby mieć wyrobione zdanie. Książki tylko łatwe, lekkie i przyjemne. Literatura wysoka, laureaci nagród, szczególnie współcześni to może nie koniecznie, bo nad takim czytaniem trzeba się skupić i nie można opuścić kilku stron bez straty treści. Przeczytane książki w ciągu roku: pewnie sporo, ale raczej romansidła.<br />
<br />
Pani Młodsza Koleżanka, stażystka świeżo po studiach bibliotekoznawczych. Jak dla mnie czytelnik poszukujący. Czyta wszystkiego po trochu i tak właściwie to jeszcze sama nie wie co lubi. Gazet czyta dużo, bo należy to do jej obowiązków, Przeczytane książki w ciągu roku: kilka, kilkanaście z różnych gatunków.<br />
<br />
No i na końcu NKN. Bibliotekarz od 3 lat, studia wyższe, ogrom zainteresowań :). No cóż, z gazetami ostatnio na bakier. Czytam fantastykę i tzw. literaturę obozową. Moje dwa koniki, które rujnują mój budżet. Literatura fachowa tylko jak mam czas lub jakiś problem. Czytam też to co na topie, czyli np. bestsellery i zdobywców nagród. Lubie wiedzieć czym się tak wszyscy zachwycają.Przeczytane książki w ciągu roku: około 30-40.<br />
<br />
W gruncie rzeczy na 4 osoby 3 czytają. Więc ogólnie nie jest źle. Bardzo ciekawe mogły by się okazać badania na szerszą skalę (a może takie już są?) co właściwie czytają bibliotekarze. Czy jest tak, że bibliotekarze czytają więcej niż inni? Czy wręcz przeciwnie?<br />
A wy co czytacie?Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-71191997864251781232014-01-17T09:57:00.001+01:002014-01-23T12:26:41.126+01:00Postanowienia na Nowy RokJak co roku robię sobie w głowie listę postanowień na Nowy Rok. I jak co roku mam świadomość, że raczej niewiele z tej listy zrealizuję. Już przy pierwszym punkcie (regularne wpisy na blogu) "daję ciała", a co dopiero o reszcie postanowień mam powiedzieć...<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
Jednak zwyczaj robienia postanowień jest w moim przypadku dość silny. Taka lista powstała i na ten rok.<br />
Punkt pierwszy już znacie. Blog. Ma być treściwiej, częściej, ciekawiej. Jak wyjdzie zobaczymy. Punkt drugi - praca. Nie tylko zawodowa, ale i ta nad sobą. Papier toaletowy się rozwija, to chyba i ja mogę :) Chodzi mi po głowie efektywne zarządzanie czasem, rozwijanie kompetencji zawodowych, nowe rzeczy, którymi warto się zainteresować (będę o tym pisać na bieżąco, o ile będzie o czym). Po trzecie - Ja. Zdrowszy tryb życia, lepsza dieta, naturalne kosmetyki. Ten ostatni punkt realizuję już od kilku tygodni. Efekty są. I te fizyczne i psychiczne. Punkt ostatni, ale pewnie najważniejszy - CZYTAĆ. Jak najwięcej! Nie chodzi o to, żeby w grudniu się pochwalić, że w tym roku to setkę książek "machnęłam". Postaram się znaleźć więcej czasu na czytanie i uzupełnić te lektury, które zaniedbałam przez lata.<br />
<br />
To tyle jak na początek roku. Całkiem niezły plan. A jakie są wasze postanowienia noworoczne?<br />
<br />
PS.<br />
Z racji zawalenia pierwszego i drugiego punktu moich postanowień życzenia składam Wam dopiero dziś :)<br />
Życzę więcej wiary w siebie i ludzi, wielu sukcesów i kilku porażek, żeby sukcesy lepiej smakowały. Życzę radości i spokoju ducha, zarówno Wam jak i użytkownikom waszych bibliotek (wtedy wszystkim będzie łatwiej). A na koniec życzę Wam jeszcze zdrowia i aby wasze postanowienia noworoczne doszły do skutku. <br />
<br />Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-85293487898169449942013-12-12T09:13:00.000+01:002014-01-23T12:27:18.915+01:00Chłyt marketingowyWiecie już, że NKN jest zwolennikiem człowiekowości* i pracy u podstaw. Cenię sobie bardzo to, że pracuję w Wielkiej B i rozpowiadam wszystkim na około, że ja tu wcale nie ma czasu aby czytać książki.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
W niedawnej przeszłości zostałam wydelegowana do Stolicy na Spotkanie dotyczące Bazy, wklepywanej z ręki. Spotkanie jak to spotkanie przebiegło sprawnie, wszystkie formalności zostały dopełnione i wtedy rozpoczęła się dyskusja...<br />
<br />
Że nie jesteśmy doceniani, że pieniędzy mało, że co tu zrobić, itp., itd. Pomysły padały różne. A to żeby zastosować jakiś rodzaj marketingu, żeby tą naszą Bazę, wklepywaną z ręki sprzedać. A jak sprzedawać jak to takie nie atrakcyjne. Trudno też sprzedać coś co jest za darmo. Jednym słowem problem jest i narasta. Wtedy odważnie odezwała się NKN. Oczywiście ze swoją człowiekowością.<br />
<br />
Bo może nie tędy droga, żeby coś sprzedać, ale żeby pokazać ile pracy wymaga stworzenie Bazy, wklepywanej z ręki. Że tam po drugiej stronie kabla siedzi człowiek, który wiele lat się uczył żeby to robić dobrze. Że Bazę, wklepywaną z ręki tworzy wiele osób, od wielu już lat. Że te opisy to nie same z sufitu czy z kosmosu do tej Bazy sfrunęły. Pokazać profesjonalizm i zaangażowanie Tworzycieli Baz po prostu.<br />
<br />
NKN zaczerpnęła powietrza, opadła na krzesło i czekała na reakcję. A reakcja była taka: Panie popatrzyły na mnie i oznajmiły, że wszyscy to już wiedzą (użytkownicy Bazy też?) i nie o to im chodzi. I powróciły do wymyślania produktu do sprzedania zaznaczając, że właściwie to sie na tym nie znają, ale jakby ktoś...<br />
<br />
Ręce mi opadły razem z morale i do końca dyskusji nie zabierałam już głosu. Po kilku dniach obracania w myślach produktu marketingowego doszłam do wniosku, że nie potrzebnie się w ogóle odzywałam. Bo dyskusja ta do niczego nie prowadziła. I tak wiadomo, że wszystko zostanie po dawnemu. Panie Tworzycielki Bazy wcale nie chcą sprzedawać ani Bazy, ani tym bardziej siebie. A dlaczego? Bo wymagałoby to pracy. Pracy od nich samych. Na początku umysłowej (której mają dość przy tworzeniu Bazy), a potem fizycznej (którą zapewnia im kontakt z księgozbiorem).<br />
<br />
Kluczem do powyższego wniosku jest właśnie tu słówko "ktoś". Nie ja, nie my, tylko ktoś. A jeżeli zawsze będziemy czekać na "ktosia", to się raczej nie odczekamy. To znaczy Panie się doczekają... emerytury. A wtedy to niech inni się martwią...<br />
<br />
*Człowiekowość- pogląd, że za wszystkim stoi człowiek.Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-84726411466232053772013-11-18T12:55:00.000+01:002014-01-23T12:27:51.317+01:00Jesteś tylko bibliotekarzem...Nie ważne czy masz trzy fakultety, czy tylko zawodówkę, czy masz 30 lat w zawodzie czy dopiero zaczynasz. Jesteś tylko bibliotekarzem....<br />
<br />
<a name='more'></a> <br />
Studia kończyłam różne. Nie chodzi tu o to żeby się pochwalić, ale żeby zaznaczyć, że weszłam w kilka środowisk i poznałam ludzi reprezentujących wiele zawodów. I wszędzie słyszę: "Jesteś bibliotekarzem, to do tego trzeba mieć studia?" albo "Masz dobrą pracę, zero odpowiedzialności, siedzisz czytasz sobie i jeszcze ci płacą." Chyba, każdy z nas usłyszał coś takiego w swoim życiu.<br />
<br />
Kiedy próbuję wytłumaczyć, że to wcale nie tak, że ja tu nie siedzę, czytam i ksiązki podaje to ludzie kiwają głową z politowaniem, że co ja tam opowiadam. Bo przecież taki lekarz to jak poda zły lek to ktoś może umrzeć, a u was co to za odpowiedzialność? <br />
<br />
Ale i tu i tu jest człowiek. I ja i lekarz dbamy o istotę jego człowieczeństwa. W łózko szpitalnym leży pacjent, któremu trzeba podać kroplówkę i leki. Przede mną stoi czytelnik, któremu trzeba podać pomocną dłoń, czasem nadstawić ucho, a czasem podając książki po prostu się uśmiechnąć do p. Halinki i zapytać jak ma się jej piesek.<br />
<br />
Bibliotekarz też wydaje leki. Na brak pracy domowej, na wrednego promotora, na smutek po stracie, na dołek emocjonalny, na bagaż życiowy. To bibliotekarz kształtuje zwyczaje czytelnicze. To od niego zależy czy ktoś jeszcze do Wielkiej B wróci. To on słucha, że ktoś płakał całą noc nad książką...Czy ja nie mogę kogoś uratować, pomóc, złagodzić ból?<br />
<br />
A czy ja Bibliotekarz mogę złamać komuś życie? Może nie odbiorę go fizycznie, ale złą lekturą mogę odebrać człowiekowi wiarę. Mogę zamknąć mu świat wyobraźni, do którego nigdy może już nie powróci. Ile razy się słyszy, że ta czy inna książka zmieniła moje życie, moje postrzeganie świata.<br />
<br />
Mogę to wszystko. Ja nie jestem tylko bibliotekarzem. Ja jestem AŻ Bibliotekarzem! Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2426708475826953827.post-80701469300976970092013-11-05T12:09:00.000+01:002014-01-23T12:27:57.883+01:00Biblioteka InnowacyjnaW mojej Wielkiej B regularnie odbywają się narady Kadry Kierowniczej. A właściwie Narady, ponieważ jest to traktowane bardzo poważnie, chociaż nie przynosi żądanych wymiernych efektów. W ostatnim czasie po takiej Naradzie Kierownictwo zwróciło się do pracowników tymi o to słowy: Piszemy plany na przyszły rok. Może podrzucicie jakieś innowacyjne pomysły? I w słowie INNOWACYJNE leży pies pogrzebany...<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<br />
Przez innowacyjność Wyższa Instancja rozumnie przedsięwzięcia które może realizować biblioteka, ale które nie mieszczą się w jej zadaniach statutowych. Czyli coś ekstra, czym będzie się można w świecie pochwalić. Tak to przynajmniej wytłumaczyło Kierownictwo na naradzie (pisane z małej litery, bo to tylko narada w dziale). Dłuższą chwilę NKN próbowała nie parsknąć śmiechem w twarz Kierownictwa. No bo co my biedni możemy jeszcze zrobić ponad statut i codzienna działalność jak i na tą codzienną działalność nie ma pieniędzy?<br />
<br />
Kilka razy w tygodniu odsyłam użytkowników wstydząc się, że nie mamy możliwości drukowania. Wystawy robi się metodą chałupniczą, czyli bristol, klej, nożyczki. Długopisy przynoszę sobie z domu. A dyrekcja chce od nas innowacyjnych pomysłów. Rozwiązanie powyższych problemów byłoby już dla nas pewnego rodzaju innowacją. <br />
<br />
Czasem zdaje mi się, że próbujemy przeskoczyć jeden poziom do góry. Problem w tym, że nie bardzo mamy na to plan czy środki. A poza tym czym jeszcze może zajmować się biblioteka? Muzyka? - organizujemy koncerty. Spotkania? - są co czwartek. Wystawy? - zmieniane co kilka miesięcy. I wiele, wiele innych, często nie do końca związanych z książką i czytelnictwem. Więc może idąc tym nurtem zaczniemy np. wymieniać opony na zimowe? Pomysł bardzo innowacyjny. I jaką byśmy furorę zrobili w całej Polsce, a może i na świecie!<br />
<br />
Wiem, przesadzam. Ale dlaczego nie możemy być po prostu bardzo dobrą biblioteką? Nie Domem Kultury, nie salą widowiskowa, nie Galerią sztuki. Tylko po prostu BIBLIOTEKĄ. Tradycyjną, ale i nowoczesną. Z wysokim standardem usług i wykwalifikowaną kadrą. To by dopiero była INNOWACJA :)<br />
<br />
P.S.<br />
"Innowacyjny, niekonwencjonalny, nietradycyjny, nowatorski, nowy, odkrywczy, oryginalny, pionierski, prekursorski, nieszablonowy" - synonimy z jednego z internetowych słowników.Najmłodszy Kustosz Niedyplomowanyhttp://www.blogger.com/profile/15568481897026702196noreply@blogger.com0