środa, 21 grudnia 2011

I masz ci los z tymi babami

Już pisałam i o kulturze i o przygodach w Instytucie i nawet wylewałam swoją żółć na wszystko i wszystkich. Przeglądam te swoje posty i myślę sobie: "ale ze mnie marudna baba wychodzi. Weź się bibliotekarzu w garść i napisz coś miłego". Ale jak tu pisać miłe rzeczy jak chodzą takie chciwe baby po świecie?...



Świat nie jest różowy i większość rzeczy (całkiem spora) nie jest w nim za darmo. Więc jak tu się nie cieszyć gdy do indeksu (choćby i elektronicznego), właściwie za ładne oczy, idzie 4. Pan Profesor, trochę chyba zagubiony w naszej polskiej rzeczywistości, obdarował nas przedświątecznymi prezentami, a studenci zamiast się cieszyć wybrzydzają, że taka ocena to przecież mało, bo najlepiej to od razu niech nam 5 wstawią, a tak w ogóle to niech już dyplomu z wyróżnieniem dadzą, bo przecież po co to tak chodzić i w ogóle. Ja nawet rozumiem, że średnia, że stypendium, ale pewne granice chyba są. Czyżby to wychodziła nasza bibliotekarska natura, że nam wszystkiego za mało? Tylko pracy za dużo?

Wyzłościłam się i już mi chyba lepiej. W tamtym momencie czułam się jednak zażenowana sytuacją. Było mi głupio, bo co sobie pomyśli Profesor o Polskich studentach. Może nic, a może bardzo dużo.

Są jednak i pewne pozytywne strony mojego studiowania. Pozdrawiam orzeszkową drużynę :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz