sobota, 26 listopada 2011

Dziura w kształcie psa...

Gdy wchodziłam do domu witało mnie energiczne "pac pac" ogonem o podłogę albo futrynę drzwi. Cieszę się, że nie pozwoliłam obciąć Jej ogona jak była mała, bo to jedyny dźwięk jaki wydawała na powitanie. Szczekać nie mogła, bo w pysku zawsze był kapeć albo maskotka przyniesiona z radości. I taka ulga na psiej mordce mówiąca "no nareszcie mam was wszystkich w domu".

W ubiegłą niedzielę nikt mnie od progu nie witał. Była już stara i chora. Mówią, że się nie męczyła. Po niemym przyjacielu, który zawsze był z zasięgu oczu, ręki została pustka...

Chcecie śmiejcie się. A ja ciągle łapie się na tym, że pilnuję godzin spacerów, nasłuchuję psich łap skradających się do łóżka i ciągle zerkam w kącik gdzie spała. Mówią mi, że po ludziach trzeba płakać, nie po zwierzętach. Dla mnie to nie była rzecz, którą wyrzuca się gdy się zepsuje. Ona kochała nas wszystkich, pozwólcie mi chociaż za nią tęsknic...

P.S.
Co się dzieje z tymi psami... Zdrowiej Karmel

piątek, 25 listopada 2011

Kultura wysoka

Od jakiegoś czasu biję się z myślami, czy napisać tego posta czy nie. Nie chcę się nikomu narazić, a przemilczeć też jakoś tego nie mogę. Dziś będzie o kulturze osobistej bibliotekarzy...

środa, 16 listopada 2011

Fajny miałaś dziś dzień?

Być może spyta mąż. Nie zawsze pyta. Tak to już jest z mężami...

A dzień był dwubiegunowy. Na jednym biegunie kłótnia z kierownikiem, a na drugim pierwsze oznaki zainteresowania moimi wypocinami. Miło jest być połechtanym, samym  faktem, że ktoś to czyta, a co więcej poleca :) Dzięki  kobietki za zainteresowanie.

niedziela, 13 listopada 2011

Kaganek oświaty

Się studiuje. A co?!
Zaczęłam studia z myślą, że przecież coś mnie jeszcze musi w życiu czekać poza wklepywaniem danych do kompa. Poszłam na studia z jakąś taką nadzieją na fajną przygodę. I jak na razie to przygoda goni przygodę. Najpierw wyprawa do stolicy, potem powierzanie swojego losu obcym ludziom, a na koniec polowanie na fajny fakultet.