środa, 16 listopada 2011

Fajny miałaś dziś dzień?

Być może spyta mąż. Nie zawsze pyta. Tak to już jest z mężami...

A dzień był dwubiegunowy. Na jednym biegunie kłótnia z kierownikiem, a na drugim pierwsze oznaki zainteresowania moimi wypocinami. Miło jest być połechtanym, samym  faktem, że ktoś to czyta, a co więcej poleca :) Dzięki  kobietki za zainteresowanie.



No, ale miało być pracowo. Dziś pożalimy się na ... czytelników.
I już słyszę te głosy: Na czytelnika się nie narzeka, o czytelnika się walczy. Ale czy naprawdę chcemy walczyć o wszystkich czytelników? Patrząc na sytuację finansową i prestiż biblioteki w dzisiejszych czasach chce się powiedzieć "tak o wszystkich".

Podziwiam biblioteki i bibliotekarzy, którzy wychowują sobie czytelników. Zapraszają dzieci i młodzież na spotkania i co więcej te dzieci chcą potem wracać, bo w bibliotece jest fajnie. Było już o braku motywacji ze strony kierownictwa, ale będę to jeszcze wiele razy powtarzać, bo mocno to odczuwam. Moja biblioteka jest z tych mało wychowujących. Dzieciaki niby przychodzą, ale nie regularnie. Niby są jakieś spotkania, ale szykowane naprędce  i nie zawsze z dobrym skutkiem. Każdy nowy pomysł, który nie pochodzi od kierownictwa nie jest brany pod dyskusję, a potem są pretensje, że młodzież zagląda do nas tylko po lektury.

Zdarzenie z przed kilku tygodni: studentka, najprawdopodobniej administracji, pisząca pracę licencjacką prosi o wstęp i zakończenie do podanego przez nią tematu. Bibliotekarzowi wydaje się, że się przesłyszał, więc podaje stertę książek na ten temat. Studentka po przejrzeniu ok 10 książek stwierdza, ze tego co ona szuka to tam nie ma. Zdziwiony bibliotekarz jak to nie ma, przecież książki są na ten właśnie temat, niech pani powie dokładnie o co chodzi. Studentka: no o wstęp i zakończeni do pracy licencjackie. Bibliotekarz cierpliwie (no może nie tak bardzo) tłumaczy, że ona na podstawie tych książek sama ma ten wstęp i zakończenie napisać. Studentka ma taką minę O_O

To jest może skrajny przypadek, ale zdarzają się i tacy czytelnicy. To smutne, że człowiek, który będzie miał wyższe wykształcenie nie umie pojąć tak podstawowych spraw. Kiedyś jeden z profesorów na UWM powiedział, że połowy z tych ludzi jakich przyjmuje się teraz na studia nie  powinno tu być. Wtedy byłam oburzona, dziś zaczynam się zastanawiać czy nie miał trochę racji. Nie dziwny się jednak, że tak jest, bo sami do tego doprowadzamy. My bibliotekarze. Nie wychowujemy sobie czytelnika, a gdy on już znajdzie drogę do biblioteki to nie umie w niej funkcjonować. Jest to ze szkodą i dla nas jako całej biblioteki jak i poszczególnych pracowników, jak i dla czytelnika, który często sam nie wie po co tu przyszedł.

Ale żeby nie było tak już całkiem źle i że ci czytelnicy tacy niedobrzy to muszę przyznać, że mamy też fajną  młodzież (chociaż trochę mało) i wiernych czytelników.  Ale moje starsze koleżanki wielu z nich właśnie "wychowały" od małego. Wielu z nich wraca powiedzieć co robią teraz w życiu i gdzie ich los poniósł. Wielu nie mówi nic o sobie, ale widać, że lubią tu być i często wracają.

1 komentarz:

  1. "To jest może skrajny przypadek" - to NIE jest skrajny przypadek, to już (sic!) normalne... "dziś zaczynam się zastanawiać czy nie miał trochę racji" - miał DUŻO racji. Widzę to po swoich studentach. Przychodzą z tematem pracy/referatu/wystąpienia, czegokolwiek, i chcą, żeby im na tacy podać dokładnie to, co im potrzebne. Ha ha. Na szczęście zauważam, że powoli to się zmienia - wielu z nich już się nauczyło, że my im na tacy nic nie damy - owszem, nauczymy korzystania z katalogu, podpowiemy, pod jakimi hasłami szukać książek, jak selekcjonować materiał, damy dostęp do EBSCO i ibuka z domu, ale nikt za nikogo niczego nie napisze. Coraz częściej spotykam studentów samodzielnych, ale niestety wciąż są przypadki, że mi ręce opadają...

    OdpowiedzUsuń