sobota, 8 lutego 2014

Wiosna w lutym... czyli pozdrowienia z sobotniego dyżuru.

NKN pomimo zajmowania się innymi sprawami, a w szczególności Bazą wklepywaną z ręki, raz na jakiś czas musi  "odbębnić" sobotni dyżur. Jest to dyżur niby taki sam jak na co dzień, ale tak na prawdę całkiem inny.


Zasadnicze różnice między dyżurami w tygodniu i soboty są trzy:
 1. czytelnicy
 2. czas
 3. współpracownicy

 Zacznijmy, żeby nudno nie było, od czasu. Do pracy na 8 (brrr...), czytelna otwarta od 9-14, czyli wszystkiego 6 godzin. Niby fajnie, bo mniej niż na co dzień, a z drugiej strony czasami się dłuży i dłuży. Szczególnie w ładny dzień.... Bo wbrew pozorom to nie jest tak, że jak słońce to tych czytelników jest więcej, a w deszczowe dni to się im nie chce z domów wychodzić. Tym najbardziej zaczytanym to mróz i zadymki nawet nie straszne. Za to ładna pogoda to czas na spacery, zakupy, ogródki działkowe, itp., itd.
Są i takie dyżury, kiedy czas ucieka nie wiadomo kiedy. Najczęściej jest to w porze matur i sesji. I wtedy okazuje się, że umiejętność znalezienia czegokolwiek w katalogu (albo nawet samego katalogu) nie jest wymagane, aby uzyskać wykształcenie. Wszyscy chcą już i na teraz.

Druga różnica to współpracownicy, a właściwie ich brak. Dyżury są w naszej Wielkiej B jednoosobowe. NKN jest więc dziś panem na włościach. No przynajmniej na moim piętrze :) Chodzi jednak o to, że wraz z pracownikami znika z naszej biblioteki rozgardiasz.
Aż trudno uwierzyć ile taki pracownik robi hałasu. Wiadomo, rzeczą ludzką jest gadanie, a wśród kobiet to już całkiem normalna jest wymiana przepisami i ploteczkami na tematy różne, że o sprawach służbowych nie wspomnę. Samo poruszanie się po korytarzach i między pokojami jest źródłem dźwięków. No nie można przecież 8 godzin przesiedzieć bez wydawania żadnych dźwięków. I mimo, że wszyscy starają się zachowywać cicho zwłaszcza w i przy czytelniach to dopiero sobota pokazuje, że ten hałas to jednak my sami.

No i najciekawsza różnica - czytelnicy. W soboty zwykle czytelników jest mniej niż w zwykły dzień. Podzielić ich można na trzy grupy tygodniowych, dnia powszedniego i sobotnich. (Mowa tu o stałych bywalcach. Bo są jeszcze potrzebujący - patrz wyżej:). Tygodniowi to tacy co przychodzą różnie, raz w dzień powszedni, raz w sobotę. Czasem przychodzą kilka dni pod rząd, innym razem kilka dni, tygodni ich nie ma. Dnia powszedniego to tacy co przychodzą tylko od poniedziałku do piątku. A sobotni to tacy co bywają tylko w soboty i zazwyczaj przychodzą regularnie, na prasówkę z całego tygodnia.

Ogólnie lubię pracować w soboty. Ta cisza i (szczególnie dla mnie) kontakt z czytelnikiem bardzo mi odpowiadają. A i znów dziś dostałam cukierka od Miłego Pana :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz