czwartek, 30 stycznia 2014

Film czy książka?

Ten post rozpocznie nową kategorię wpisów na moim blogu - co mnie wkurza. Wiem zgapiłam od Cejrowskiego. Wiem też, że większość wpisów z bloga powinno mieć ten tag :). Są jednak takie sprawy, które doprowadzają czasem moją krew do wrzenia i takie będę w tej kategorii opisywać.

 Na pierwszy ogień idą wszelkie ekranizacje i filmy na podstawie książek. Nie będę tu tworzyć elaboratu na temat wyższości książki na filmem. Dyskusji na ten temat było już sporo i myślę, że jeszcze wiele będzie, szczególnie na stronach fanowskich poszczególnych autorów. Sama jestem zdania, że książka jest z reguły lepsza, ale już się nie raz nacięłam. Wszystko zależy od gustu i od tego czego się po danym dziele literackim, czy też filmowym odbiorca spodziewa.

Mój nerw porusza jednak nie sama chęć ekranizacji jakiegoś utworu. Wiele razy czytając coś wyobrażam sobie jak by to mogło wyglądać w scenie filmowej. Do dziś ubolewam nad tym, że nikt nie wpadł na pomysł nakręcenia cyklu autorstwa Robin Hobb o królewskim skrytobójcy. Pamiętam też z jakim zniecierpliwieniem czekałam na Władce Pierścienia, czy choćby na Harrego Pottera. To co mnie rusza do robienie na tym kasy.

Ja rozumiem, że film drogi jest w produkcji i że musi się zwrócić, a najlepiej przynieść wielkie zyski. Ale robienie z Hobbita trylogii to już lekka przesada. Zwłaszcza, że żeby to osiągnąć dodaje się jakieś dziwne, niezaistniałe w książce wątki. Ale nawet nie to tak wkurza jak to całe zamieszanie. Bo nakręcony film ogłaszany jest jako wielkie odkrycie. Gdzie większości tych tytułów wcale nie trzeba odkrywać, bo one świetnie funkcjonują w świadomości czytających.

Gra o tron, moim zdaniem, książka bardzo dobra. Pierwsza część cyklu napisana w 1996 roku! Wszyscy czytają bo nakręcono serial (zresztą też całkiem niezły). To samo było w przypadku Władcy Pierścieni i jeszcze kilku tytułów. Wkrótce ma wejść do kin "Złodziejka książek". Książka pod tym samym tytułem została napisana w 2006 roku. Dziś przeglądając jeden z portali aukcyjnych już widziałam wydania tej książki z okładką filmową i w cenie o kilka złotych wyższą niż jeszcze w zeszłym roku (chciałam wtedy kupić, ale była mało popularna i nie było w magazynach, ehh...).

Ja wiem taki jest dzisiejszy świat i prawa rynku. Jedna mnie jako miłośniczkę książek wkurza to i boli. A na "Złodziejkę książek" oczywiście pójdę. Chcę zobaczyć co też zrobiono z jedną z moich ulubionych książek, którą zresztą bardzo wam polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz