środa, 15 lutego 2012

Okazuje się...

że jednak lepiej być pesymistą i nie okazywać zbytniej nadziei.



Nie dość, że mąż jak usłyszał o moich planach to się mało obiadem nie udusił (ze śmiechu), to dziś dostała jeszcze po łbie od koleżanek. Projekt napisany, przemyślany, ale czy warto się w ogóle w to bawić jeżeli nawet osoby, które powinny być zainteresowane wzrostem czytelnictwa stawiają na tym krzyżyk?

Rodzi się we mnie wątpliwość, czy warto się starać. W końcu to starsze koleżanki, znają społeczność lokalną lepiej, może wiedzą co mówią i rzeczywiście nie będzie zainteresowania? A może przemawia przez nie zazdrość?...

Za szybko się ucieszyłam...

Gdy natrafiam na taką przeszkodę wcale się nie dziwię, że czytelnictwo i biblioteki w tym kraju wyglądają w ten sposób. Dzięki studiom mam kontakt z wieloma koleżankami po fachu i widzę, że są to świetne, energiczne i pełne pomysłów osoby. Ale gdy mówi się o realizacji tych pomysłów wzruszają ramionami i zaczynają opowiadać jak bardzo nie ma to sensu, bo... i tu pada bardzo długa lista powodów. O dziwo pieniądze wcale nie są na na jej szczycie.

No powiedzcie co się dzieje, że nie chcemy sobie pomagać, że zazdrościmy sobie wszystkiego i boimy się ludzi, którzy chcą coś robić. Chyba jednak muszę wrócić do narzekania, będzie więcej tematów do pisania...

2 komentarze:

  1. Nie warto być pesymistą. Ja ci kibicuję z zakładaniem DKK. Byłam optymistką, ale dzieciaki mnie zaskoczyły i jest jeszcze fajniej niż myślałam.

    Gadanie - "to się nie uda" nie bierze się z zazdrości, bierze się ze strachu, że jeśli ktoś zrobi więcej to i mi każą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rób swoje, po prostu, i do przodu. :)

    OdpowiedzUsuń